Wychować, przechować, czy separować? To znaczy parę słów o zajmowaniu się dzieci w czasie pandemii.Pandemia koronawirusa, to okoliczności dla każdego z nas męcząca oraz niepokojąca. Od dwóch lat jesteśmy bombardowani danymi, a nasze życie towarzyskie opiera się już nie na zasadach savoir vivre, lecz na obostrzeniach i reżimie sanitarnym. Lecz wierzcie mi, istnieje w tym wszystkim jeszcze coś bardziej problamatycznego niż tylko unikanie zarażenia. Coś, co nie traktuje tylko nas, dorosłych. Albowiem odnosi się do przyszłych pokoleń, do naszych dzieci i skutków ich wychowywania w czasach pandemii koronawirusa.
pozostanie beztroskim i proaktywnym rodzicem staje się bohaterskim wyzwaniem. Według niektórych wprost nierealnym. I podczas gdy media, w tym momencie nie pamiętasz który raz z rzędu, przekazują, że dzieci ponownie zostają w domach, dostajesz ataku szału pospołu z wieloma milionami innych rodaków. I tu zupełnie nie chodzi o ów lockdown, o to, iż wypada egzekwować obostrzeń. Stronienie od zakażania jest w zasadzie dla rodziców jasne. Każdemu pewno przydarzyło się kiedyś nieprzychylnie rzucić okiem na jakąś rodzicielkę, która na siłę wciskała swoje zakatarzone, kaszlące latoroślę do grupy przedszkolaków - „ No, kobieto- my też musimy chodzić do pracy, a ty w tej chwili naszemu dziecku podkładasz bombę biologiczną”. Jednak w przypadku, gdy zamykane są wszystkie placówki szkolno - wychowawcze, to kłopot staje się generalny i zaczyna rozszerzać sfery, które w swojej roztropności rodzice przerzucają na wychowawców, nauczycieli, pedagogów szkolnych, logopedów, a w największym stopniu - na równolatków dzieci.
Kolejny raz pojawia się możliwość, by odczuć brzemię tej potężnej rodzicielskiej odpowiedzialności. I kiedy tak w natłoku myśli chcesz na siłę poskładać plan dnia, odkopać w w Internecie nowoczesne metody stymulowania rozwoju psychoruchowego, kupić kultowe programy edukacyjne, lekcję gry na tamburynie online, przypominasz sobie, że w byciu rodzicem nie chodzi o to, żeby przetrwać, lecz o to, żeby być.W czasach, w którym walutą stała się nie tylko wiedza, ale i emocje, naprawdę nie należy tłumaczyć, że ten okres, który możesz dzisiaj spędzić z rodziną, to nieprzewidywany, ale nader wskazany skutek przypadkowy pandemii Covid-19. Bowiem kiedy przebywasz więcej ze swoim dzieckiem, masz okazja lepiej go zrozumieć. Jemu też jest w tym momencie bardzo trudno. I choć twój jedenastolatek o niczym innym nie pytlował, jak wyłącznie o tym, iż „chce już na zdalne” - to chodziło mu nie o to, że chciał siedzieć w pojedynkę w domu, przed kompem. Chciał luzu, mniej nauki i wszystkiego, o czym śni każdy młodzian od pradziejów. A póki co twój młody dostał nudę, pobieżną edukację i elektroniczne urządzenie do przetwarzania danych, w zastępstwie kumpli.
Czy wobec tego powinno się pod kątem pandemii Covid-19 specjalnie zmienić swoje rodzicielstwo? Tak w gruncie rzeczy to kwestia z tytułu jest na tyle prowokacyjne i bezpodstawne, że absolutnie ignoruje sprawę, że rodzicem stajesz się na całe życie, od chwili narodzin twojego dziecka. Od początku rodzina trwa i przechodzi przez wielorakie etapy, te dobre, szczęśliwe dni, jak i te ciężkie, kryzysowe. A to, co jest ciągłą podwaliną i fundamentem, to jest dobra relacja i prosta, szczera miłość. Powinno się o tym pamiętać, szczególnie, że kiedy fundamenty są trwałe, to i budowli nic nie skruszy.